Keksy nadziewane historią

Każdy nabywca paczki tych keksów, już przed otwarciem opakowania dowiaduje się, że zawierają one oprócz starannie dobranych składników, 100 lat tradycji wypieku ciastek.

Rok 1859 zapisuje się w historii Europy wojną Italii z Austrią. Straszliwa bitwa pod Solferino skutkuje zaczątkiem powstania Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. W Hanowerze tutejszym magistracie odnotowane zostają urodziny nowego mieszkańca – Hermana Bahlsena.

Kiedy młody Bahlsen kończy szkołę, rodzice wysyłają go do Genewy. Tu poznaje handlową wiedzę. Na krótko powraca do Hanoweru, po czym wyjeżdża do Londynu. Zajmuje się handlem cukrem, a przy okazji poznaje specyfik angielskiego stołu – kruche ciasteczka zwane cakes.

- Skoro Anglicy tak je lubią, to czemu nie przenieść tego zwyczaju do Niemiec. Bahlsen szybciutko zdobywa receptę na te słodycze i powraca do Niemiec.

Mając 30 lat przejmuje w Hanowerze fabrykę herbatników i biszkoptów H. Schmucklera mieszczącą się przy Friesenstr. To tu 1 lipca 1889 powstaje Hannoversche Cakesfabrik H. Bahlsen. 10 osób produkuje i konfekcjonuje herbatniki w papierowe torebki.

Keksy powoli zdobywają rynek, a Bahlsen rozmyśla nad ich reklamą. I trzeba przyznać, że wybiera dla nich bardzo oryginalną nazwę. Nawiązuje bowiem do nazwiska filozofa Gottfrieda Wilhelma Leibniza, żyjącego na przełomie 17/18 stulecia i pracującego w Hanowerze dla księcia Georgia Ludwiga. Bahlsen postanawia uwiecznić to nazwisko na opakowaniu keksów. Jak się później okaże, przetrwa ono po dzień dzisiejszy. Slogan reklamowy brzmi: Co ludzkość je po drodze? Oczywiście keksy Leibniza. Rok później firma przeprowadza się do nowego budynku przy Podbielskistr. Zatrudnia już stu pracowników.

Tymczasem Bahlsen jedzie ze swoimi herbatnikami na światową wystawę do Chicago (1892). Wraca ze złotym medalem. A w dwa lata później National Biscuit Comp. rozpoczyna w Ameryce produkcję keksów Leibniz. W Europie Bahlsen wprowadza do obrotu wafle i owocowe nadzienia.

Bahlsen wie, że reklama jest mu jak najbardziej potrzebna. Toteż w 1896 rejestruje swój znak firmowy. To koń Dolnej Saksonii podczas skoku. W roku następnym na berlińskim Potsdamer Platz pojawia się świetlna reklama Leibniz. To druga tego rodzaju reklama w Niemczech. Dla Bahlsena pracują renomowani graficy. U schyłku 19. stulecia Bahlsen zatrudnia około 300 pracowników. I trzeba przyznać, że dba o nich. W ich interesie zakłada kasę chorych.

Hieroglify na keksie

XX wiek wita rewolucyjnym rozwiązaniem. Z Ameryki ściąga patent na szczelne opakowanie zachowujące świeżość. Złote opakowanie nie przepuszczające kurzu i wilgoci o nazwie Tet. Owo słowo to egipski hieroglif oznaczający „wiecznie trwały”. Ma kształt owalu ze żmiją, półksiężycem i trzema kropkami. Do jego użycia namawia go zresztą dyrektor muzeum archeologicznego. Odtąd opakowanie Tet staje się trwałym wyznacznikiem wyrobów Bahlsena. Kto wchodzi do sklepu, musi zauważyć Tet. Ale to nie koniec. Kiedy do Bahlsena dociera informacja o taśmie montażowej w fabryce Forda, jego odpowiedź jest natychmiastowa.

Skoro można samochody, to na pewno i keksy. I w ten sposób w 1905 rusza taśma do pakowania herbatników. To pierwsze takie rozwiązanie w Europie. Odtąd interes kręci się tak szybko, jak przesuwa się taśmociąg z herbatnikami Leibniz Cakes. No właśnie – cakes. Czas skończyć z tą angielszczyzną. Bahlsen konsultuje się z językoznawcami renomowanego niemieckiego słownika Duden. Argumentuje tak skutecznie, że Duden w 1911 wprowadza nowe słowo – keks. Jednocześnie firma zmienia nazwę na H. Bahlsens Keksfabrik.

W 1912 sprzedaje 12 mln. opakowań Tet. W fabryce powstają nowe przestronne budynki mające zapewnić załodze przyjemną atmosferę pracy. Informacje zamieszcza zakładowa gazetka Leibniz Blätter. Teraz codziennie do bram fabryki zmierza 1700 pracowników. To szczyt osiągnięć Bahlsena.

Rozwój firmy zahamowuje wojna. Zamierają plany rozwojowe, brak surowca unieruchamia piece. Bahlsen jest załamany widząc kolejne niepowodzenia. Umiera w listopadzie 1919. Jego miejsce zajmuje syn – Hans Bahlsen i wkrótce na rynku znów pojawiają się Leibniz Kekse. Trzy lata później do zarządu wchodzi brat Werner, a w 1930 najmłodszy Klaus.

Za drugiej generacji Bahlsenów prosperity rozpoczyna się po okresie wielkiego kryzysu gospodarczego modernizacją firmy. Rok 1932 przynosi wielki przebój rynkowy – puszkę Express. Tylko w pierwszym roku sprzedane zostaje 4 mln. puszek. 250 g herbatników kosztuje 1 RM. Załoga rozrasta się do 1400 osób. W połowie lat 30. Bahlsen uruchamia nowy szlagier – słone paluszki. To pierwszy taki asortyment na niemieckim rynku.

1 lipca 1939 Hanower świętuje jubileusz 50-lecia działalności Bahlsena. Ale kiedy pracownicy sięgają po szampana, Bahlsenowie zdają sobie sprawę z powagi chwili. Wojna wybucha dwa miesiące później. Wprowadzone zostają kartki na żywność. Produkcja herbatników zostaje ograniczona. Brak zresztą surowca. Część załogi zostaje powołana na front i Bahlsen zmuszony jest korzystać z pracy robotników przymusowo zesłanych do Rzeszy na roboty. Fabryka dostaje za to zamówienia na chrupkie pieczywo i żelazny prowiant dla wojska.

Bahlsen jest jednym z nielicznych fabrykantów, gdzie robotnicy przymusowi traktowani są po równi w niemieckimi. Są także ubezpieczeni, a po wojnie Bahlsen wypłaca odszkodowania.

Tymczasem Hanower jest coraz częściej bombardowany przez Aliantów i fabryka zmuszona jest przenieść magazyny w bezpieczniejsze miejsce do Turyngii. Ale i tak pod koniec wojny zabudowania są zniszczone w 60%. Bahlsenowi sprzyja jednak szczęście. Już 24 kwietnia 1945, jeszcze przed kapitulacją Niemiec Alianci wydają pozwolenie na ponowne podjęcie produkcji. Keksy Bahlsena pojawiają się jako jedne pierwszych na ubogim rynku artykułów spożywczych. Pierwsze słodycze po latach wojny. Bahlsen objawia się niczym feniks z popiołów.

Stopniowo rośnie liczba zatrudnionych. W 1951 sięga już 2200. Lata 50. przynoszą pierwsze kontrakty eksportowe do Szwajcarii i Ameryki.

Hans Bahlsen umiera w 1959. Trzy lata wcześniej jego syn Hermann obejmuje stanowisko w zarządzie. W 1958 wprowadza 5-dniowy tydzień pracy. To za jego kadencji firma zaczyna stosować nowe opakowanie – zgrzewaną folię aluminiową.

Czas prosperity

Lata 60. przynoszą nowe filie we Francji, Włoszech Austrii. W 1963 Bahlsen obejmuje część udziałów w hamburskiej firmie Wilhelm Liebelt. Owocuje to poszerzeniem asortymentu o orzeszki ziemne. To zarazem początek drogi do wielkiego koncernu. Rok później wykupiony zostaje większościowy pakiet akcji Flessner KG, firmy która jako pierwsza wprowadziła automatyczny proces produkcji snacków. W rok później do grupy dołącza Kuchenfabrik Brokat z Oldenburga, producent ciast. W 1968 przejęta zostaje fabryka czekolady Gubor w Schwarzwaldzie. Teraz Bahlsen to 7000 pracowników. Kolejne filie powstają Luksemburgu, Holandii, Belgii, Anglii i Danii.

Ta polityka kontynuowana jest w latach 70. M.in. przejęta zostaje hiszpańska Productos Loste S.A. oraz szwajcarska grupa Oulevay/Wernli. W 1975 do zarządu dołączają synowie Wernera Bahlsena – Lorenz i Werner Michael. W 1980 Bahlsen ponownie uderza w Amerykę. W płn. Karolinie odkupuje Austin Quality Foods Company. Teraz łącznie zatrudnienie sięga 11 200 osób. W 1982 w Barsinghausen rusza największa w Europie linia do produkcji wafli. Aby ujednolicić jakość mąki Bahlsen wybiera wyłącznie jednego dostawcę, młyn Hedwigsburger Oker Muhle. Odkupiona też zostaje bolońska firma Dielle, zajmująca się uszlachetnianiem orzeszków. Po śmierci Wernera to Werner Michael przekształca firmę w światowy koncern.

Nie uchodzą uwadze Bahlsena przemiany ustrojowe w Europie Środkowej. Już w 1991 Bahlsen kupuje zakłady przerobu ziemniaków w Saksonii, a w 1992 nabywa firmę Unimarex tworząc filię Bahlsen Poznań. W Petersburgu otwarty zostaje Dom Bahlsena z własną kawiarnią i piekarnią. W Poznaniu utworzona zostaje filia spółki Flessner Polski. Po przejęciu firmy Skawina Bahlsen nadal korzysta z narodowej marki – Lajkonik. W 1992 rusza produkcja Crunchips.

Rozpad imperium

Równolegle trwa wewnętrzna reorganizacja firmy. Następuje podział na wyrobu słodkie i snacki (Bahlsen Pikanterie). W Hagen nabyta zostaje część udziałów w firmie Brandy, producenta pieczywa.

W 1995 firma zmienia nazwę na Bahlsen KG. A obroty po raz pierwszy przekraczają 2 mld. DM. Jednocześnie postępują zmiany w zarządzie. Hermann Bahlsen przejmuje wszystkie udziały w filii amerykańskiej. Do prowadzenia globalnej polityki finansowej powołana zostaje spółka Bahlsen Business Services GmbH, przeprowadzająca wszelkie operacje finansowe.

Rok 1999 przynosi premierę nowego produktu – Pick-up. Tym produktem Bahlsen wkracza na rynek batoników. Zatrudnia 9 tysięcy pracowników, a produkcja sięga 280 tysięcy ton.

I oto 1 lipca 1999, 110 lat po założeniu firmy następuje kolejny podział. Bracia mają odrębne koncepcje rozwoju, a Werner bardzo autorytarne podejście do zarządzania. W rezultacie Werner Bahlsen w Hanowerze koncentruje się na słodkim, a Lorenz Bahlsen w Neu Isenburg produkuje snacki. Filie w Austrii i Szwajcarii pozostają pod zarządem zięcia – Gisberta v. Nordeck.

W ten sposób paluszki i crunchips pozostają w rękach Lorenz Bahlsen Snack World. To 3500 pracowników obroty 440 mln. Bahlsen. U Wernera na słodkim pracuje 3900 osób, roczne obroty przekraczają 551 mln. euro.

Nadal podtrzymywane są więzi załogi z kierownictwem. Widać to po stołówce. Raz w tygodniu jeden wydział przygotowuje potrawę. Także szef koncernu Werner Bahlsen podlega tym regułom. Zwykle smaży łososia, a na podwieczorek podaje… keksy.

Może sobie pozwolić. Od lat Bahlsenowie mają talent do czynienia cudów. W ich rękach złote sztabki Leibniz zamieniają się w prawdziwe złoto.
Najsłynniejsze keksy świata ozdobione są cytatem spod pióra Leibniza.

Klasyczny herbatnik Bahlsena ma 52 ząbki, 15 wyciśniętych na powierzchni punktów i napis Leibniz.

Jak brzmi liczba mnoga od keks? – keksy.

Zgadza się, ale to dziś tak się mówi.
W 1911 Bahlsen konsultując to z żoną powiedział:

- Ten keks i te keksa. Keksy to brzmi szkaradnie.