Golę się więc jestem

Golę się więc jestem
Południowy Boston. Listonosz, który 15 listopada 1904 roku wchodzi po krętych schodach na pierwsze piętro nad sklepem rybnym nawet nie przypuszcza, że niesie niezwykle ważną przesyłkę. Szara koperta zaadresowana do American Safety Razor Company zawiera patent nr US 775134. Jego odbiorcą jest człowiek, którego nazwisko dziś wymawiane jest często nieświadomie na całym świecie – King C. Gillette. Realizator idei, która miała odmienić jego życie.

King Camp Gillette przychodzi na świat w małym miasteczku Fond du Lac w stanie Wisconsin w 1855. Jego przodkowie przybyli do Massachussets z Anglii w 1630. Ojciec jest agentem patentowym, matka Fenny Camp, autorką legendarnej, wielokrotnie od 1887 wznawianej książki kucharskiej – White House Cookbook.

W 1859 państwo Gillette przenoszą się do Chicago. Tu uruchamiają warsztat napraw maszyn szwalniczych. Interes idzie dobrze, ale mają pecha. W październiku 1871 trzydniowy pożar niszczy centrum miasta i całkowicie niweczy ich dobytek. Przenoszą się więc do Nowego Jorku. Tu w wieku 17 lat King zostaje komiwojażerem (dziś mówi się przedstawiciel handlowy) sprzedającym mydło, pastę do zębów itp. Później przeprowadza się do Baltimore gdzie pracuje dla Crown Cork and Seal Company. Oferuje korki do zatykania butelek. Będąc w ciągłej podróży, musi codziennie się golić.

Pewnego dnia w 1895, dokładnie w dzień po czterdziestych urodzinach King budzi się z bólem głowy. Poprzedniego dnia świętował z innymi handlowcami w barze jednego z hoteli na Brooklynie. Spogląda na kalendarz gdzie na godzinę 10. zapisane jest spotkanie z producentem lemoniady. Żaden powód do radości, ponieważ ten człowiek już raz wyjaśnił, że jego butelki nie potrzebują korków. King zwleka się z łóżka i sięga po brzytwę. Z irytacją stwierdza, że jego brzytwa jest tępa. Tu trzeba przypomnieć, że amerykańskie brzytwy końca 19. stulecia niczym nie różnią się od staroegipskiego prototypu. To żelazo którego nasada jest na sztywno umocowana w drewnianej rękojeści. To raczej narzędzie zbrodni niż upiększania twarzy. King wyciąga skórzany pasek ze spodni by naostrzyć nóż. Przeciąga po lewym policzku, ale brzytwa pozostawia głęboki ślad. Co za cholerna stal. King sięga po kamień ałunowy by zatamować krew. Mimo tego dwie chusteczki zabarwiają się na czerwono. Podobnie jak narożniki kołnierzyka koszuli. Przygląda się niebezpiecznemu przedmiotowi nazywanemu potocznie „ściąć przez golenie”. A gdyby tak wykonać wymienne ostrze i umieścić je w specjalnym uchwycie. Wtedy po zużyciu wymieniane byłoby na nowe. Przyciska ręcznik do twarzy i biegnie do fryzjera.
- Widzę, że próbował się pan sam golić – wita go wesoło fryzjer. Golenia trzeba się nauczyć, bo inaczej dużo się ryzykuje. Macha elegancko brzytwą nad górną wargą Kinga i kontynuuje: - Jest niebezpiecznie rozmawiać, kiedy fryzjer pod nosem goli. Ale King nie przerywa. – Chciałbym wiedzieć, co Pan myśli o moim pomyśle, który półgodziny temu przyszedł mi do głowy. Muszę wynaleźć aparat, który będzie bezpiecznie golił. To ma być płaskie, małe ostrze zamknięte w dwóch kawałkach metalu z uchwytem. Ostrze byłoby wielokrotnie wymieniane.
Ale fryzjer śmieje się: - Dobrze że Pana nie zaciąłem. Niech Pan patrzy – macha brzytwą przed oczyma Kinga. Ten nóż od ścinania zarostu istnieje od stuleci. Już starożytni Rzymianie...
Dwie ulice dalej istnieje sklep żelazny. W wystawowym oknie pełno brzytw. Właściciel spokojnie wysłuchuje idei Kinga, po czym wybucha śmiechem. – Na miły Bóg, golenie to ostateczność i nic więcej nie można zrobić. Ten twój aparat człowieku to jest nic. Lepiej niech pan wynajdzie krem, który powstrzyma zarost.

Z okazji Dnia Ojca gwiazda brytyjskiego futbolu David Beckham otrzymał od Gillette Company złoconą maszynkę Mach3 Power inkrustowaną diamentami. Dwa białe i rzadki zielony diament przygotowała firma Jacob & Co. Prezent wartości 50 tysięcy dolarów jest podziękowaniem dla Davida za udaną kampanię promocyjną marki.
Zamiast brzytwy

W domu King wykonuje szkic, konstrukcja okazuje się niezwykle prosta. Biegnie do sklepu żelaznego, gdzie kupuje zwój stalowej taśmy niezbędnej do realizacji pomysłu. W ciągu tygodnia tworzy prototyp. Wie, że to się opłaci. Zwój taśmy kosztuje 16 centów, a można z niego wykonać 500 ostrzy.

Podniecony udaje się do Massachussets Institute of Technology, gdzie precyzuje swój pomysł. Potrzebuje cienkiej, elastycznej stali, którą można naostrzyć z obu stron. Ale decyzja fachowców jest negatywna. Tego nie da się wykonać.

Gillette nie rezygnuje. Rysuje, buduje kolejne modele. Niespodziewanie spotyka inżyniera Williama Nickersona, który mówi: - To się da zrobić. Znajdę taką stal. Trzeba tylko zbudować maszynę do produkcji ostrzy. Nickerson jest absolwentem MIT i wie jak rozwiązać problem. 5 lat trwa budowa niezbędnej maszyny. King wydaje na to 25 tysięcy dolarów.

28 września 1901 Gillette i Nickerson zakładają Safety Razor Company. Produkcja rusza w 1903. Ostrza sprzedawane są w zbiorczym opakowaniu wraz z uchwytem. Gillette wie, że to co robi, przyniesie sukces. Przecież połowa światowej populacji to potencjalni klienci. Jego wynalazek zrewolucjonizuje świat. Nie golą się jedynie ortodoksyjni Żydzi, ludzie morza i część artystycznej bohemy.

Ale jak nowe urządzenie nazwać. Gillette proponuje „razor blade”, Nickerson bardziej sugestywną nazwę „nicked skin”. Ostatecznie wynalazek otrzymuje nazwisko twórcy, a świat poznaje żyletkę. W ciągu paru lat King Camp Gillette zostaje milionerem.

Startuje z kapitałem 5 tysięcy dolarów. Jednak jeszcze w tym samym roku wyjeżdża do Anglii, gdzie oferują mu dobrą pracę. Niechętnie pozostawia firmę pod zarządem rady dyrektorów. Ale rada upowszechnia akcje i produkcja rozrasta się. Kiedy King wraca okazuje się, że mała firma sprzedała 51 uchwytów i 168 żyletek. Mimo to wpada w rozpacz. I wtedy spotyka właściwego człowieka. Fachmana od reklamy z firmy „Townsend & Hunt”. W następnym roku sprzedaż sięga 90 800 maszynek i 1,2 mln. żyletek. Głównie dzięki niskiej cenie, automatyzacji i dobrej reklamie. Nazwa firmy zostaje zmieniona. Gillette Safety Razor Company pracuje na pełnych obrotach. W 1905 na 1th street w Bostonie otwarta zostaje nowa fabryka.

W 1908 jego filie działają już w Kanadzie, Anglii, Francji i Niemczech. Sprzedaż wzrasta do 450 tysięcy golarek, w 1915 jest to już produkcja masowa – 70 mln. żyletek. Golenie urasta do swoistego rytuału. W maju 1915 Harper’s Bazaar pokazuje zdjęcia wygolonych modelek. Gwiazdy Hollywoodu golą brwi.

W 1918 Stany Zjednoczone przystępują do wojny i Gillette dostaje kontrakt stulecia. Każdy z żołnierzy wyjeżdżających do Europy zostaje na koszt rządu wyposażony w maszynkę do golenia i komplet żyletek. Zestaw wchodzi w skład standardowego wyposażenia każdego żołnierza. Do końca wojny w ręce armii amerykańskiej trafia 3,5 mln. golarek i 32 mln. żyletek. Mega deal i mega reklama.

Rok 1921 jest ryzykowny. Kończy się 20-letni okres ochronny i ktoś z konkurencji może go wykorzystać. Los firmy wisi na włosku. Ale 6 miesięcy przed końcem terminu patentu Gillette wypuszcza nowy model golarki za dolara. (poprzedni kosztował 5 $).

W cieniu Tomasza Morusa

Pomimo typowo kapitalistycznej działalności Gillette tak naprawdę jest negatywnie ustosunkowany do kapitalizmu. Jest zwolennikiem utopijnego socjalizmu, autorem kilku publikacji, w których jasno deklaruje, iż konkurencja to korzenie wszelkiego zła. W manifeście „The Human Drift” prezentuje wizję gigantycznego miasta, wolnego od zanieczyszczeń, z wielkimi szklanymi domami. 60 milionów Amerykanów będzie mieszkać w Metropolis, zasilanym energią elektryczną pochodzącą z wodospadu Niagara. Będzie to 100 mln. pokoi, a posiłki spożywane będą w wielkich stołówkach. Na terenie Arizony ma powstać World Corporation, zajmująca się dystrybucją dóbr. Cała produkcja będzie rozdawana przez jedną wielką kompanię, której wszyscy będą akcjonariuszami. King tak dalece wierzy w swe idee, że pyta Teodora Roosevelta, czy zostałby prezydentem tej kompanii. Kiedy ten odmawia, Gillette zwraca się do pisarza Uptona Sinclaira z prośbą o mediację. Sinclair aranżuje spotkanie Gillette z Fordem. Ale każdy z milionerów mówi innym językiem. Rozstają się w gniewie. Ford nie rozumie Gillette, a Gillette nie rozumie, że jego idee są niezrozumiałe. Sinclair pomaga jeszcze Kingowi w stworzeniu kolejnego dzieła „The People`s Corporation”, prezentującego super naiwną filozofię. W końcu okazuje się, że jego plany polityczne odwrotnie niż żyletki nie mają żadnych szans.

Słynny piątkowy krach na Wall Street w 1929 rujnuje jego firmę. Desperaci skaczą z okien drapaczy chmur. Sfrustrowany King próbuje ratować się rafinerią oleju skalnego. Umiera w 1932 w Los Angeles. Traci wiarę w sukces, choć przecież ludzie muszą się golić.

Nowa era

Toteż Gillette Safety Razor Company przetrwa. W 1930 Gillette reklamuje nowy produkt - bakelitowe w kolorze orzecha pudełko zawierające golarkę i dwie paczki żyletek. W 1932 na rynek wchodzi słynna „blue gillette”. Na niebieskim opakowaniu widnieje portret twórcy.

Ponownie nadchodzi czas wojny. Zakłady Gillette w krajach podbitych przejmują okupanci. Fabryki w Londynie i Bostonie produkują instrumenty pokładowe do samolotów. W 1942 sztab sił inwazyjnych zamawia podobnie jak w 1915 golarki dla US-Army. Do końca wojny Gillette wysyła na front 12,5 golarek i ponad 1,5 mld. żyletek.

W 1950 firma skraca nazwę na Gillette. W 1953 rozpoczyna produkcję kremu do golenia, a w 1960 – powstaje antyperspirant. W 1963 pojawia się pierwsza żyletka ze stali nierdzewnej o przedłużonej trwałości. 6 lat później żyletka z platynowym ostrzem. Rodzą się nowe wynalazki – podwójne ostrze (1971) i ruchoma głowica – 1977. Wreszcie Gillette Sensor, sprężyście zamocowane ostrza (1990). Rok 1994 to premiera Gillette Sensor for Women poprzedzona wielką akcją marketingową. Siła reklamy robi swoje, a hasła – to niehigieniczne, niekobiece - oddziaływują ze zdwojoną siłą. I wreszcie w 1999 kosztem 750 mln. dolarów tworzy Mach3. Trzy ultra cienkie ostrza pokryte powłoką DLC (Diamond-Like Carbon) i ustawione progresywnie. W pierwszym roku na reklamę tego produktu wydaje 300 mln. dolarów. W rok później powiadamia, że Mach3 jest wiodącą marką na rynku.

Globalizacja

Sukcesywnie Gillette przejmuje inne firmy. W 1954 producenta galanterii biurowej Paper-Mate, później Braun GmbH (1967), Oral B (1984), producentów piór Parkera (1993 za 458 mln. $) i Watermana. W 1992 wykupuje łódzki Wizamet. Kiedy w połowie lat 90. sprzedaż sięga 60 mln. dolarów, Polska znajduje się wśród 20 największych rynków na świecie. W 1996 Gillette za 7 mld. USD kupuje producenta baterii – Duracell. W 2000 roku pojawia się Gillette for Women Venus. W 1999 osiąga obrót 10 mld. USD. W latach 80. i 90. dociera do Indii, Chin i Rosji. Otwierając w 1992 filię w St. Petersburgu przewiduje sprzedaż na poziomie 150 tys. dolarów miesięcznie. Dziś roczne obroty sięgają 200 mln.

Tymczasem rok 1998 powoduje zawirowania wokół Gillette. Jak podał Boston Globe gigant przemysłu stalowego – Sharper Image Corp. sugeruje, że Gillette sprzedaje nielegalnie baterie wraz z golarkami w komplecie. Spór trwa.

10 czerwiec 2005

Kimberly Resnick wygrywa nowojorską eliminację tegorocznego konkursu „Legs of Goddess” (nogi bogini) organizowanego przez Gillette Venus. Pokaz odbył się na Times Square z udziałem gwiazd TV – sióstr Duff, Markusa Schenkenberga i modelek agencji Karen Models. Show jest częścią ogólnoamerykańskiego finału „The best legs of America”.

Firma jest mistrzem w rozliczeniach finansowych. Gillette mając 60 filii decyduje się na zastosowanie unikalnego systemu „cash management”, najbardziej wyrafinowanego na świecie. Dzięki faworyzującemu prawu podatkowemu w Szwajcarii operacje finansowe przeprowadzane są z Zurichu, zamiast z Bostonu. Każdej nocy pieniądze skumulowane w banku Gillette są transferowane do Zurichu, gdzie księgowane są jako „nocne przesunięcie”. W ten sposób Gillette oszczędza na opłatach. Centrum skarbowe Gillette rano dysponuje niezbędne kwoty do filii w ich walutach. Pozostałe pieniądze są popołudniu transferowane z powrotem do Bostonu. Zurich i Boston codziennie rozmawiają o najważniejszych wydarzeniach finansowych, kursach walutowych, interesujących transakcjach giełdowych i sytuacji politycznej. W ten sposób Gillette zaoszczędza rocznie 5 mln. dolarów.

Dziś Gillette zatrudnia 30 tysięcy osób, w tym 2/3 spoza USA. Sprzedaje swe produkty w 200 krajach. Produkuje 700 mln. golarek rocznie. Maszynka Gillette M3Power kosztuje około 15 euro, komplet czterech ostrzy - 13 euro. Mężczyzna który zużywa jedno ostrze miesięcznie (według badań firmy Gillette) wydaje rocznie około 50 euro. I będzie to robił, skoro z najnowszego plakatu namawia go do tego sam David Beckham. To jest biznes.

Wydawałoby się, że pozycja Gillette jest niezagrożona. A jednak. Historia firmy która zaczęła się w 1901, kończy się w 2005 w Cincinnatti. Za cenę 57 mld. USD Gillette zostaje przejęty przez koncern dóbr konsumpcyjnych Procter & Gamble. To więcej niż wartość Gillette na giełdzie i jedna z większych mamucich transakcji ostatnich lat. Gillette zachowuje prawa do marek Mach3, Oral-B, Braun i Duracell. Za to Mr Proper będzie teraz golił się maszynką Mach3.