Pożar w markecie

Pożar w markecie
Kontrole, mandaty i postępowania karne czekają tych handlowców, którzy nie przestrzegają przepisów o ochronie przeciwpożarowej i bezpieczeństwie pracy. Jest przyczyną wielu tragedii i ogromnych strat. Nie oszczędza nikogo. Ogień w krótkim czasie trawi niemal wszystko.

Zaprószenie, podpalenie czy niesprawna instalacja elektryczna to częste przyczyny powstawania pożarów. By do nich nie dochodziło, nie można bagatelizować przepisów przeciwpożarowych. Tymczasem kontrole, w tym również sklepów, dowodzą, że nie wszyscy handlowcy dbają o odpowiednie zabezpieczenie swoich placówek.

Magik malowaniem nożyce

Ignorując przepisy, zapominają często o odpowiedzialności za bezpieczeństwo klientów robiących u nich zakupy. W czerwcu zeszłego roku groźny pożar zniszczył jeden z poznańskich supermarketów sieci Albert. Opanowanie go trwało prawie trzy godziny. Czarne kłęby dymu wijące się nad marketem były widoczne z kilkunastu kilometrów. Strażacy musieli pracować w aparatach powietrznych. Akcja trwała w sumie ponad 16 godzin. Spalił się prawie cały budynek. – Pożary w placówkach handlowych są coraz rzadsze – uspokaja jednak Piotr Wilczewski, rzecznik wielkopolskich strażaków – Dzieje się tak dlatego, że handlowcy bardziej zwracają uwagę na przestrzeganie przepisów ochrony przeciwpożarowej i BHP. Za nieprawidłowości grozi mandat albo nawet odpowiedzialność karna.

Drobne pożary i zaprószenia ognia

Hanna Goń, właścicielka sklepu Chata Polska w Toruniu zatrudniła pracownika, który na co dzień dba o to, by wszystkie przepisy dotyczące bezpieczeństwa były przestrzegane. – U mnie bardzo się to sprawdziło. Mam regularnie co pół roku legalizowane gaśnice. Pracownik pilnuje, żeby wszystko działało jak należy. Niedawno zrobiliśmy remont wszystkich instalacji – wylicza.
Również PSS Społem w Siedlcach zdecydowało się na podobne rozwiązanie. – Dzięki osobie, która jest bezpośrednio odpowiedzialna za bezpieczeństwo przeciwpożarowe, nie mieliśmy żadnych problemów i przechodziliśmy wszystkie kontrole bez żadnych uwag – powiedział Mirosław Czapczak, specjalista BHP z siedleckiego Społem.
W ubiegłym roku strażacy zanotowali zaledwie 376 pożarów placówek handlowych na terenie całego kraju. – Większość z nich to drobne pożary i zaprószenie ognia. Część została ugaszona jeszcze przed przyjazdem strażaków – ocenia Paweł Frątczak, rzecznik Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej. – Obejmujemy placówki handlowe, zwłaszcza wielkopowierzchniowe, specjalnym nadzorem i muszę przyznać, że częściej bierzemy udział w ewakuacji spowodowanej podejrzeniem podłożenia bomby w dziwnej paczce albo przypadkowym rozlaniem substancji chemicznej niż pożarami. Niemniej kierownicy i właściciele sklepów powinni pamiętać, że ciąży na nich odpowiedzialność za bezpieczeństwo klientów.

Mandaty za nieprawidłowości

Straż pożarna na bieżąco kontroluje placówki handlowe wielkoi średniopowierzchniowe. Podczas ubiegłorocznej kontroli w ponad połowie z 3500 sprawdzanych placówek handlowych strażacy stwierdzili nieprawidłowości. Najczęściej chodziło o zastawione towarem lub nieczynne przejścia ewakuacyjne, korytarze, przejścia i klatki schodowe, w których znajdowały się materiały łatwopalne, oraz niesprawdzone w terminie gaśnice i hydranty. – Część nieprawidłowości wynikała raczej z niechlujstwa pracowników sklepów i można je było naprawić od ręki. 170 osób, które dopuściły się poważniejszych uchybień, ukaraliśmy mandatami – dodaje Paweł Frątczak.
Dużo więcej mandatów nałożyła na handlowców Państwowa Inspekcja Pracy, która również sprawdza wykonanie przepisów ochrony przeciwpożarowej i BHP. – Blisko 6 tysięcy kontroli przeprowadzonych przez inspektorów pracy od stycznia do lipca wykazało liczne naruszenia przepisów bezpieczeństwa i higieny pracy – wyjaśnia Danuta Samitowska, rzeczniczka Głównego Inspektora Pracy. – Chodzi głównie o magazynowanie towarów w niewłaściwym miejscu i blokowanie dostępu do wyjść awaryjnych.

Uwaga na mandaty!

Inspektorzy pracy nałożyli na placówki handlowe 1776 mandatów karnych, a kwota grzywien osiągnęła blisko milion dwieście tysięcy złotych. Złożyli również 123 wnioski do sądu o ukaranie i zawiadomili prokuraturę o popełnieniu kilkudziesięciu przestępstw. Handlowcy zapewniają, że starają się przestrzegać przepisów, przyznają jednak, że czasem towar zalega przy przejściach ewakuacyjnych, choć zdarza się tak już coraz rzadziej. – Wszystko jest jak należy, ale zdarza się, że mamy towar przy wyjściach ewakuacyjnych. Zwłaszcza wtedy, kiedy zjedzie się więcej dostawców i wszyscy chcą wyładować to, co przywieźli, ale tak się dzieje coraz rzadziej. Wcześniej to był większy problem, ale wszystko zależy od ilości towaru i miejsca – podkreśla Iwona Kowalska z jednego warszawskich supermarketów Albert.

Promowany: 


Komentarze